No i proszę – wbrew moim wszelkim oczekiwaniom w plebiscycie (patrz poprzednia notka) za Piosenkę Półwiecza Piwnicy pod Baranami uznano „Karuzelę z madonnami”.
Tyz piknie.
***
Jestem zmęczony. Przede mną jeszcze co najmniej dziesięć dni siedzenia od rana do nocy i tłumaczenia na akord. Potem – znowu jakaś robota, choć już mniej pilna, więc nieco spokojniej. Dopiero w sierpniu trochę wolnego. Jedziemy do Sianożęt (…ów?) i będziemy moczyć odwłoki w Bałtyku. Jeśli oczywiście będzie jaka taka pogoda…
Bo TERAZ jest pogoda, rzecz prosta. I co mi z tego? Tyle, że po południu ciężko mi pracować, bo temperatura przekracza granice zdrowego rozsądku.
Marzy mi się jakaś wyprawa na koniec świata, plecak na plecach, noclegi w namiocie. Tyle mojego, co sobie pomarzę…